- Kategorie
-
Skok nie do końca kontrolowany - Artur Kawka
Czy myśleliście czasem o tym aby – bez konsekwencji – zanurzyć się w kompletnie obcym sobie świecie, poznać jego smak i doświadczenia? Jeśli tak to mocna proza Artura Kawki jest do tego sposobną okazją. W nowej powieści Kawka konsekwentnie penetruje świat bandycki, świat gangów i nieformalnych powiązań z politykami. Czyni to z coraz większym znawstwem i kunsztem. Ta powieść to bezlitosny opis prawdziwego świata bandytów…bez fabularnych upiększeń, bez operowej wzniosłości.
Witold Gadowski
Usłyszał przekleństwa po niemiecku i szyderczy śmiech. Po chwili z wnętrza domu dobiegły jęki bitej kobiety. „Mrówa” wyłączył latarkę telefonu, schował go do kieszeni kurtki i delikatnie nacisnął na klamkę. Bezszelestnie wszedł z piwnicy do środka i stanął w korytarzu. Przypomniał sobie wizytę w tym budynku z Dorotą i zrozumiał, że jęki bitej kobiety i przekleństwa dobiegają z pokoju znajdującego się obok pomieszczenia, w którym pił z nią kawę. Zaczął skradać się cicho w tamtą stronę. Nagle usłyszał szyderczy głos jednego z mężczyzn:
– Teraz Dieter pokaże ci, jak kończą kapusie policji.
Z pomieszczenia dobiegł odgłos uderzeń. Po każdym z nich dziewczyna wydawała skowyt. Tomek chwycił mocno szpadel obiema rękami i dotarł do pokoju. Drzwi uchylone były do środka. Kopnął je prawą nogą i wskoczył do pomieszczenia. Zobaczył nagą Dorotę leżącą na łóżku z zakneblowanymi ustami i związanymi rękami. Od tyłu gwałcił ją ogromny, łysy człowiek z rudą brodą, ubrany w skórzaną kamizelkę. Asystował mu bandzior, który uczestniczył w napadzie w hotelu, kiedy porwano Piotrka. „Mrówa” błyskawicznie niczym szermierz wyprowadził cios szpadlem w kierunku „Parapeta”, klęczącego nad głową dziewczyny i trzymającego ją za włosy. Łopata trafiła zaskoczonego bandytę w lewą część szczęki, masakrując ją i powodując natychmiastową utratę przytomności. „Parapet” przewrócił się na łóżko, a potem zsunął na podłogę. Dieter, również zaskoczony pojawieniem się Tomka, pchnął Dorotę na łóżko i jedną ręką sięgnął po nóż leżący obok katowanej kobiety, drugą zaś próbował podciągnąć sobie opuszczone do kolan spodnie. „Mrówa” ponownie zadał cios szpadlem. Tym razem w okolice wątroby i żeber. Niemiec nie miał szans na unik, a jego otyła sylwetka była łatwym celem. Ostrze łopaty zgruchotało mu żebra. Niemiec zawył z bólu i jęknął:
– Herr Gott!