– Dzień dobry. Bardzo dobry. Prosiiimy, prosimy. Zdrowi, miło, mnie również, nam bardziej. Tu krzesełko, talerzyk, kieliszek, a może kawy? Zapraszam do częstowania, torcik pychotka. Co słychać?

Salon wypełniało towarzystwo z trudem odbudowującej się warszawskiej elity kulturalnej. Jednak by podciąć skrzydła wyobraźni odczaruję, że na spotkanie nie przyjechałem karetą a budynek nie był pałacykiem skrzydłowym ani dworkiem podmiejskim uczepionym ziemi tylko spłacanym mieszkaniem w tak zwanym apartamentowcu.

Usiedliśmy przy stole długim, eklektycznym, jak nasze ubrania, bo w kalendarzu była wiosna a za oknem zima. Po narzekaniach meteorologicznych, oraz wzajemnych zapewnieniach, że nie my tylko dzieci się starzeją rozmowa zeszła na tematy. Wpierw, wspomnieniem deszczowym przespacerowaliśmy się z białym marszem Jana Pawła II, potem zagrzebaliśmy w hałdach ukraińskiego zboża kategorii nieznanej po czym z gestykulacją szerszą niż wiedza meandrowaliśmy w polityce co doprowadziło do tego, że tak gruby jak szacowny Pan Pucek zapytał:

– No właśnie. A co na Ukrainie?

Na to, przesadnie szczupły Pan Kościej – Ciocia Klocia tłumaczy, że wychudł przez nerwy a on się piekli, że nie! – podbił temat:

– Właśnie, co w Ukrainie? - przesylabizował przesadnie wyróżniając literkę "w".

I wtedy się zaczęło. Goście podzielili się a reprezentantami stali się panowie Kościej i Pucek. Ten tonem belferskim zaczął:

– Ukraina znaczy kraj, skraj, znaczy ukrojona ziemia, znaczy wydzielony teren.

Pan Kościej dłonie złożył na obrusie.

– Znaczyło pradawniej a dziś odczuwają to obraźliwie. Oraz na logikę, mniejsze jest wewnątrz większego. Tak jak teraz jesteśmy w bloku, w mieszkaniu, w pokoju – zakończył tonem zwycięskim. Przedwcześnie, bo Pan Pucek nabrał powietrza.

– Jak się jest na powierzchni ziemi to tak samo jak siedzimy na krześle a poczęstunek leży na tacy.

Pan Kościej kontrargumentował:

– Ale oni chcą, żeby mówić jak chcą a my wykażmy się wrażliwością i nie obrażajmy ich wyrazów.

– Jak tacy wrażliwi to niech uszanują naszą mowę - i wolność słowa. Co to jest, ukrainizacja polski?

Pan Kościej nachylił się nad stołem.

– A słyszał pan o najnowszej tragedii w USA?

– Której znowu?

– Tej co zastrzelił dzieci, bo ją wołały inaczej niż lubił. Chce Pan, żeby i u nas były bójki na tle wymowy?

Żona pana Kościeja wsparła męża:

– Każdy ma swoje imię i chce, żeby się do niego po nim zwracać.

Na to małżonka pana Pucka zripostowała:

– Bo nam rodzice dali. Mieli czekać do pełnoletności, aż wybierzemy tożsamość?

Pan Pucek dłoń położył na dłoni małżonki i tłumaczył:

– Zanegowanie tradycyjnych znaczeń słów doprowadzi do poplątania ludziom myśli, wywoła bełkot i niemożność porozumienia. Już widać, że im się w Ukrainę gender wmieszało. A w ogóle to mam do nich żal. – Usta ściągnął w ciup.

– Ale teraz jest wojna i o dawnych sprawach się milczy.

– Przed wojną też się milczało. – Pan Pucek obrócił się do mnie – A pan to nawet jakiś wiersz o tym napisał, tak?

Pan Kościej potwierdził.

– Też słyszałem, ale mi się wydaje, że o co innego w nim chodziło niż pan sugeruje. – Popatrzył znacząco na pana Pucka i wyszukał w telefonie. Pan się wsłucha.

https://youtu.be/VOMcF6-LASo

Skończyło się i trwała cisza przerywana kiwaniem głowami. Pan Kościej westchnął:

– Czyli tak jak mówiłem.

– Raczej tak jak ja mówiłem – Pan Pucek rozsiadł się wygodniej i głowę przechylił do Kościeja. – A gdzie państwo chodzicie w zakupy? Wakacje gdzie będą? W Litwie, w Wegrach, Słowacji, a może w wsi w Mazowszu? – Brwi uniósł pytająco.

Gospodyni salonu, pani Milada zaczęła szukać rozwiązania polubownego.

– Ostatnio czytałam, że rada języka polskiego poradziła w tej sprawie... – nie dokończyła, bo pan Pucek uniósł palec.

– O właśnie. Zapomniałem dodać! Pan sobie posłucha!

Pani Milada dokończyła:

– ...żeby mówić tak albo tak. Czyli, możemy kierować się widzimisiem, albo innym misiowym powodem. – Uśmiechnęła się dla podkreślenia żartu rozbrajającego.

Pan Pucek, aż zapiszczał:

– Co takiego!? To koniunkturaliści! Rada zdrada. Skreślam ich ze swojego szacunku! – Ramiona splótł na brzuchu, a pan Kościej tłumaczył...

Słuchałem kolejnych argumentów i ze swojego talerzyka dojadłem po kawałeczku złocisty biszkopcik nasączony ponczem. Dopiłem wino i rozejrzałem się po geopolityce stołu. Pan Pucek miał przy sobie tort, a pan Kościej dysponował butelką z winem. Co robić? Zauważyli mnie. Przeczekałem chwilę, ale cisza przy stole pogłębiła się. Uśmiechnąłem się bardziej niż szczerze, lecz i to nie pomogło. Wpatrywały się we mnie oczy rozgorzałe sporem. Przełknąłem ślinę.

– Ja to, zasadniczo trzymam się od tego z daleka, ale czytałem dokumenty historyczne z XVI, XVII i XVIII w – mowę zawiesiłem i każdy stał się zadowolony, jakby wyszło na jego stronę. – jednak bardziej zainteresowała mnie ich twórczość. – Niespodziewanie klasnąłem, raz i drugi. – Dzień mamy zimny, więc dla rozgrzewki zaśpiewam wam ukraińską pieśń historyczną „Oj Morozie, Morozenko!” – Wzdąłem się powietrzem i uderzyłem w ton balladowy. Czasem zdawało mi się, że śpiewam głosem białym a czasem na modłę dziadowską. Tak czy inaczej wrażenie wywołałem żałosne, czyli zgodne z przesłaniem.


Wzięli jego postawili
na Sawur-mogile
Popatrz teraz Morozenko
na swą Ukrainę
Popatrz teraz Morozenko
na swą Ukrainę

Взяли його, поставили
На Савур-могилу:
"Дивись тепер, Морозенку,
На свою Вкраїну!"
"Дивись тепер, Морозенку,
На свою Вкраїну!"

– Skończyłem śpiewać i nie musiałem ze wstydu uciekać wzrokiem, bo słuchacze patrzyli po kątach i suficie. – Są jeszcze inne, stare pieśni. – Widząc grymasy gości nie śpiewałem tylko znalazłem w internecie i puściłem z telefonu.

https://youtu.be/v_mNJX2VN5w

Козак від'їжджає,
Дівчинонька плаче:
"Куди їдеш, козаче?
Козаче - соколю,
Візьми мене із собою
На Вкраїну далеку".

– Oczywiście to mity prostego ludu, więc sięgnijmy wyżej. Ich narodowy wieszcz Szewczenko stosuje obie formy, ale częściej "nа" i to nie ze względu na rytm wierszy tylko zgodnie z tradycją i wyczuciem.

Jak umrę, pochowajcie
Mnie w mogile,
Pośród stepu szerokiego
Na Ukrainie miłej

Заповіт
Як умру, то поховайте
Мене на могилі,
Серед степу широкого,
На Вкраїні милій...

– wyrecytowałem jak umiałem. – Również ceniony u nich Rudanskij pisał w roku 1856 a tenor do dziś śpiewa: „Powiej wietrze na Ukrainę” ("Повій, вітре, на Вкраїну")

https://youtu.be/UjpGBDu0Mdw

Wysłuchaliśmy kompozycji i pan Kościej spytał zimno:

– I co z tego wynika? – Stukał palcem w butelkę a ja pożegnałem się z czerwonym winem i dokończyłem:

Nie można pominąć Stepana Bandery, który również pisał w swojej autobiografii: „Мій батько перебув усю історію УГА на «Великій Україні»” („Mój ojciec całą historię UGA spędził na „Wielkiej Ukrainie”) , „ми устійнили пляни дальшої діяльности ОУН на українських землях” („ustaliliśmy plany dalszej działalności OUN na ziemiach ukraińskich”)


– Zatem, – podsumowałem – zauważając, że ich własny wieszcz prosił nas wierszem:

„Podaj-że rękę kozakowi
I szczere serce jemu daj,
Dopomóż, bracie, wygnańcowi
Odtworzyć dawny, cichy raj!”

– to jako literat uważam, by stosować formy takie jak ich poeci i bohaterowie narodowi. Nie tylko czołgami i amunicją możemy pomagać ukraińskim sąsiadom. Młoda, ukraińska posłanka i demokracja potrzebują uczyć się własnej kultury, więc dzielmy się z nimi tą wiedzą. – skończyłem definitywnie.

Pan Kościej miał wyraz twarzy nieokreślony, ale w oczach błyskała mu uczciwa logika. Westchnął i wlał wino w mój kieliszek a pan Pucek nałożył mi kawał białego tortu. I przeszliśmy do innych tematów...

Antoni Baltus