• Wojna informacyjna- wojna nowej generacji

Zmagania o osiągnięcie dominacji jednych grup ludzkich nad drugimi, to nic innego jak wojna, bez względu na pole, na którym się toczy, a od niepamiętnych czasów cel wojny sprowadza się do dwóch rozwiązań: - długotrwałego opanowania terenu i podporządkowanie sobie tubylczej ludności, - krótkotrwałego zajęcia terenu, złupienia go i uprowadzenia ludności w niewolę.

Oprawa MIĘKKA
39.00
szt.
Wysyłka w ciągu 48 godzin
Cena przesyłki 12
Odbior osobisty w Krakowie 0
InPost Paczkomaty 24/7 12
Kurier InPost na terenie Polski 14
Kurier UPS na terenie Polski 14
za pobraniem INPOST 17

Wielki teoretyk wojskowy, pruski generał Carl von Clausewitz pisał, że wojnę prowadzi triada: rząd-armia-naród. Rząd lub władca podejmuje decyzję wypowiedzenia wojny i wytycza jej wymiar, armia realizuje zadania postawione przez rząd, a naród wspiera armię rekrutem i dostarcza środków koniecznych do prowadzenia działań zbrojnych. Zawarte w dziele "O wojnie" przemyślenia Clausewitza sprawdzały się jeszcze do niedawna. Obecnie jednak kanony dyrektora berlińskiej akademii wojskowej przestają obowiązywać.

W wojnach pierwszej generacji, gdzieś na dogodnych błoniach potykały się uszykowane w czworoboki, linie i kolumny skoncentrowane pułki konnicy i piechoty, by własnoręcznie, fizycznie wyeliminować wroga. Była to konfrontacja wielkich mas ludzkich wystawionych przez królestwa jedno lub wielonarodowe. Tak było pod Grunwaldem i jeszcze na początku I wojny światowej.

Drugą generację wojen charakteryzowała zmasowana siła ognia. Ostrzał artyleryjski z dział o gwintowanych lufach i ogień broni maszynowej, przy ograniczonej możliwości atakowania tyłów przeciwnika za pomocą dział i moździerzy dalekiego zasięgu, sterowców i raczkującego lotnictwa bombowego. Żołnierze na wyznaczonej linii frontu maskowali się w mundurach o barwie zbliżonej do kolorytu pola walki, kryli się w okopach i atakowali tyralierą. Opanowanie lub zniszczenie ważnych aglomeracji miejskich i ośrodków przemysłowych decydowało o powodzeniu kampanii, a wojennym profitem było przede wszystkim przejęcie kontroli nad źródłami surowców. W totalnych konfliktach zmagały się całe narody suwerennych państw połączonych w koalicje. Generacja ta zrodziła się na początku I wojny światowej, a zestarzała w trakcie II wojny światowej.

Osią wojen trzeciej generacji była zdolność manewrowa oraz uzbrojenie umożliwiające precyzyjne atakowanie wybranych celów poza linią frontu, głównie ośrodków dowodzenia oraz węzłów komunikacji i łączności. Doktryna zalecała, żeby zamiast ataku frontalnego i przełamywania linii obronnych, omijać silnie bronione punkty i otaczać zgrupowania sił wroga. Uczestnikami krótkich operacji o dużej intensywności były często siły ekspedycyjne ponadnarodowych sojuszy. W konfliktach uczestniczyły całe społeczeństwa zagrożone w równej mierze na froncie i na tyłach. Można przyjąć, że konflikty trzeciej generacji rozpoczęła wojna polsko-bolszewicka 1920 roku (jako wojna manewrowa), ich szczytowym punktem był niemiecki Blitzkrieg, a definicyjną wręcz formą - tak zwana pierwsza wojna w Zatoce Perskiej, czyli wojna o Kuwejt.

Trzy pokolenia konfliktów zbrojnych mieściły się jeszcze w ramach kanonu generała von Clausewitza, w myśl, którego suwerenne państwo kontrolowało działania narodowej armii wspartej przez przeważającą większość społeczeństwa.

Obecnie rządy w coraz większym stopniu same rezygnują z suwerenności i czynią się podległymi organizacjom, takim jak ONZ, NATO lub Unia Europejska. Jednocześnie trwa proces erozji państw narodowych, ich atomizacja na regiony, klany polityczne i gospodarcze grupy interesów. Armie wpisane zostały przez polityków w struktury wojskowych sojuszy, których statuty ograniczają suwerenny monopol państwa nad własnymi siłami zbrojnymi. Granice międzypaństwowe rozmyły się i dokładnie nie wiadomo, czego armie mają bronić, a narody błąkają się szukając wyznaczników lojalności. Jeszcze do niedawna, kiedy w Europie ścierały się wpływy dwóch potężnych bloków militarnych - NATO i Układu Warszawskiego - można było mówić o wspólnym interesie obronnym żołnierza tureckiego i norweskiego. Obu zagrażała wówczas ta sama armia sowiecka, ale po upadku ZSRS nawet to psychologiczne spoiwo zmurszało.

Post-zimnowojenne migracje ludnościowe zatarły klarowność narodowych podziałów. Interesy wielkich grup finansowych lub wytwórczych i lojalności grupowe (np. obrońców środowiska naturalnego lub piłkarskich kibiców) mają często transgraniczny charakter, a lojalność w stosunku do koszulki klubowej bywa czasem silniejsza niż wobec godła państwowego widniejącego na okładce paszportu noszonego aktualnie w kieszeni.

Równolegle z kruszeniem się ram państwowych na rzecz tworów ponadnarodowych trwa proces rozpadu państw narodowych na ziemstwa, co na naszym kontynencie przyspiesza polityka regionalizacji Unii Europejskiej. W życiu społecznym i politycznym zacierają się linie podziału między tym, co publiczne, a co prywatne, co rządowe, a co korporacyjne, a także między tym, co wojskowe, a co cywilne. Zanika stopniowo tradycyjny, wertykalny system struktury państwowej na rzecz horyzontalnego oddziaływania jednych grup na drugie. Galopuje ewolucja systemów politycznych, gospodarczych i struktur społecznych stanowiących dotychczas główne oparcie dla sił zbrojnych. 

Od strony czysto militarnej, rosnąca siła uzbrojenia (broń jądrowa) i precyzja środków rażenia (samonaprowadzanie się pocisków na cel) sprawiły, że wojny przestały być opłacalne. Zwycięzca współczesnej wojny opanuje wprawdzie terytorium, ośrodki przemysłowe i surowce przeciwnika, ale w najlepszym razie dostanie w nagrodę ruiny oraz chmary uchodźców. W wojnie nuklearnej ewentualnym łupem może być radioaktywna pustynia, na którą wejść będzie można dopiero po wielu dziesięcioleciach.

Przy takich rozmiarach potencjalnych zniszczeń "tradycyjne" wojny przestały się kalkulować. Rozpoczęto więc poszukiwania rozwiązań umożliwiających podbicie przeciwnika przy maksymalnym zachowaniu jego siły żywej i minimalnych szkodach dla jego substancji materialnej. W co inteligentniejszych kołach wojskowych zdano sobie również sprawę z nieprzystosowania sił zbrojnych do zmieniającego się świata. Wyszkolone na tradycyjnych wzorcach armie, przygotowane były do niszczenia pionowych systemów dowodzenia, łączności i kontroli wojsk przeciwnika oraz do opanowywania równie pionowych struktur wrogiego państwa. Tymczasem we współczesnym świecie wojskowi coraz częściej stają przed koniecznością zwalczania poziomych organizacji o strukturze sieciowej, często pozbawionych hierarchii, a nawet jasno zdefiniowanych przywódców - sytuacji, kiedy "mamy uzbrojenie, ale nie widać celu". Do takich zadań nie jest przygotowana nawet armia amerykańska, która swego czasu wymyśliła przecież trudny do zniszczenia sieciowy system łączności strategicznej, który stał się prekursorem Internetu.

Nie ma jeszcze komentarzy ani ocen dla tego produktu.